10/15/2013

Nie licząc zająca, którego parę lat temu znalazła późną wiosną na polu, a potem długo karmiła podgrzewanym mlekiem z kartonika, mieszkała tam zupełnie sama. Dom otaczały topole i jabłonki, które rozrosły się tak bardzo, że przez okna prawie wcale nie wpływało słońce. Toteż większość czasu spędzała na dworze, a kiedy było wystarczająco ciepło, wynosiła na werandę małą butlę gazową i gotowała tutaj. Zając, nazywany przez nią Szarakiem, z własnej woli nigdy nie oddalał się od niej poza zasięg słuchu i wzroku.